Praktyczne podejście do nauczania języka – jaki jest Twój typ nauczyciela

Dziś dotknę zagadnienia metod w edukacji i omówię praktyczne podejście do nauczania języka. Czym jest to praktyczne podejście? Jestem przekonany, że jest ono niezbędne dla Ciebie do przyjemnej i efektywnej komunikacji w języku obcym. W niniejszym artykule znajdziesz odpowiedź na pytanie: Kto jest lepszy: zwykły nauczyciel czy nauczyciel praktyk?

Czemu warto przeczytać ten artykuł?

W dzisiejszych czasach w sieci można znaleźć wiele opinii ekspertów, nauczycieli, poliglotów, trenerów językowych, psychologów. Wszędzie czai się profesjonalista – osoba z głęboką “wiedzą”. Nie kto inny jak fachowiec, który poszerzył swoje horyzonty, bo przecież zakończył studia. Jednak nie ma on realnego doświadczenia w życiu, na rynku pracy, w podróżach, w relacjach z ludźmi ze świata, a mimo to uważa się za autorytet. Co więcej, taki ktoś chce Ciebie uczyć jak używać języka na co dzień, jak nawiązywać relacje z osobami ze świata i jak sobie radzić w nieprzewidzianych sytuacjach, w których on sam nigdy nie był. O zgrozo!!

Czy chciałbyś aby Twoim nauczycielem, a bardziej mentorem pozostał ktoś kto:

  • ma doświadczenie w nauczaniu języka angielskiego
  • zajmował się tłumaczeniem delegacji zagranicznych
  • z powodzeniem podróżuje po świecie i nawiązuje w nim kontakty
  • otworzył też własną szkołę i w niej realizuje swoje założenia,
  • nauczył mówić po angielsku setki osób i robi to z niesłychaną przyjemnością

Taka osoba z całą pewnością nie chce być kojarzona z “nauczycielem” – szkolnym, uniwersyteckim, tradycyjnym, gdyż uważa, że to określenie kojarzy się negatywnie. Twój nauczyciel powinien być mentorem, przewodnikiem po świecie, gdzie angielski jest czymś więcej niż tylko językiem, jest sposobem postrzegania tego świata, ludzi, kultur. Twój poziom posługiwania się językiem powinien dodać Ci poczucie pewności siebie i świadomości, że poradzisz sobie w każdej sytuacji. Twój mentor od języka powinien spełniać funkcję motywująco – wspierającą, dawać Ci szansę do wychodzenia ze strefy komfortu i pokazywać, że język jest nie celem, lecz narzędziem, dzięki któremu zmienisz jakościowo swoje życie.

Czy chciałbyś posłuchać takiego kogoś?

Śmiało:

Praktyczne podejście do nauczania języka wynika z wspólnego flow!

O co chodzi, gdy mówię, że mam Twoje flow? Oznacza to, że nadajemy na tych samych falach. Ktoś taki rozumie Twoje potrzeby i potrafi rozgryźć Twoje rozterki. Wynika to z bardzo prostego faktu: niewielu nauczycieli jest sprzedawcami. Ale każdy dobry sprzedawca doskonale rozumie, że sprzedaż jest obecna wszędzie, zawsze, przez cały czas. Nawet w rozmowie ze swoimi rodzicami “sprzedajemy” im informacje. Nawet z sąsiadem rozmawiając, „sprzedajesz” mu pewne newsy na temat Twojego auta, ostatniej wycieczki itp.

Zły nauczyciel, bez pasji o tym kompletnie nie wie i w ogóle tego nie rozumie. On jest zamknięty w pudełku swoich ograniczeń i nawet nie wie, że błądzi w ciemność, a co gorsza ciągnie w nią jeszcze Ciebie. Potrafi jedynie przedstawiać wiedzę, którą i tak przeczytasz samodzielnie w książce. Nie zmotywuje Cię i nie wesprze, nie pomoże z błędów wyciągnąć w wniosków, a pomyłki zamienić w żart… Nie pokaże jak ważna jest interakcja, luz w mówieniu i zmierzanie małymi krokami do celu. Nie nakreśli Tobie metody SMART, ważnej w podejmowaniu ambitnych wyzwań jakim jest nauka języka..

Dobry nauczyciel to dobry sprzedawca…

… lecz także dobry psycholog. Ktoś taki w mig zrozumie Twoje problemy, ponieważ wczuje się w Twoje położenie, zrozumie przyczynę Twoich problemów i momentalnie nakreśli plan działania. Który nauczyciel tak postąpi? Kto od strony psychologicznej podejdzie do nauczania Ciebie języka? Tylko nauczyciel z pasją i taki, który nie od książki, a od zbadania Twojej natury i sfery mentalnej rozpocznie z Tobą naukę języka.

Nauczyciele, naukowcy, lingwiści kochają swoje towarzystwo. Rzadko kiedy starają się zrozumieć innych – nie jest to wymagane w ich zawodzie. Oni najczęściej rozumieją tylko siebie i rozkminiają lingwistyczne zawiłości, rozpływają się nad wyjątkami i zamykają się w swoim własnym świecie, w którym dla Ciebie nie ma miejsca. 

Oni mają zgłębiać wiedzę, a następnie ją prezentować. Dlatego mają inne spojrzenie na świat. Spojrzenie, które totalnie różni się od tego czym jest praktyczne rozumienie i  podejście do nauczania języków obcych.

Dlaczego ich nie rozumiesz?

Czy jesteś naukowcem? Lingwistą? Profesorem? Czy patrzysz na świat jak profesor? Każdy z nas, każdy człowiek, jest inny. Mamy różne sposoby na życie i różnie je postrzegamy. Mamy zupełnie różne cele. Każdy inaczej rozumie to, co dzieje się wokół niego i inaczej to postrzega. Lingwiści potrafią bardzo głęboko wejść w niektóre tematy. Zbyt głęboko.

Sklasyfikujmy się trochę i uznajmy, że istnieją ludzie z grupy tak zwanej “inteligencji lingwistycznej” – to tylko jedna kategoria. Poza tą kategorią są tak naprawdę wszyscy, którzy w inny sposób wykorzystują języki. Nie chcą ich badać w każdym calu, chcą je wykorzystywać jak narzędzie, bo dla nich najważniejsze jest praktyczne nauczanie języków.

Wszyscy ci “lingwistycznie inteligentni” widzą rzeczywistość trochę inaczej niż Ty. Niż my. Jesteśmy poza tą kategorią, bo MY PRAKTYKUJEMY. Używamy. Język jest dla nas narzędziem do osiągania celów, podczas gdy dla nich – język i jego badanie stanowi cel sam w sobie.

Czy każdy podróżnik rowerowy musi być ekspertem w budowie roweru

Posłużę się może tematem, który jest mi bliski: podróże rowerowe. Szczerze przyznam, że nie potrafię rozłożyć mojego roweru na części, a potem złożyć go z powrotem. Nie znam się na tym, ale nie przeszkadza mi to w przemierzaniu dalekich zakątków ( na razie ) Europy na nim. Nie staram się nawet zgłębić nowinek technicznych, karbonowych ram, najnowszych modeli przerzutek, linek i krob… Ale każdy przejechany kilometr cieszy mnie jak dziecko. Ciekawi mnie poznawanie świata, ludzi, rozmawianie z nimi i szukanie pięknych zakątków. Rower jest dla mnie narzędziem do tego, wcale nie interesuje mnie to jak jest zbudowany, no chyba że złapię gumę, albo spadnie mi łańcuch. Ale łatwa sprawa akurat. Wiem, żeby cieszyć się jazdą ten element muszę opanować.

Obrazowanie problemów w szkolnictwie

Niestety, system edukacji nadal funkcjonuje w oderwaniu od rzeczywistości. Wszyscy ci naukowcy nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że zwykły człowiek postrzega świat inaczej i nie zawsze dostrzega, na przykład, struktury językowe. Nie zawsze uznaje za konieczne znajomość fachowego nazewnictwa lingwistycznego (choć kilka wyrazów bardzo się przydaje!) czy perfekcyjne opanowanie wszystkich reguł komunikacji, tworzenia idealnych zdań czy znajomość ogromnej liczby synonimów.

Czy Pani kosmetolog dobrze zaplanuje wycieczkę rowerową

To, co obserwujesz w szkołach, to perspektywa osoby w pełni zaangażowanej w dane zagadnienie. Ta osoba żyje tym, oddycha tym. Jest to często ktoś, kto spędza czas w małym, zaniedbanym pomieszczeniu, gdzie na starym biurku stoi komputer z systemem Windows ’95 i wymaga od Ciebie tych samych skomplikowanych nazw, budowy zdania.

  • podczas posiłków czyta słownik,
  • podczas kąpieli słucha wykładów Noama Chomskiego,
  • a na dobranoc sięga po… kolejny słownik.

To wszystko jest akceptowalne, jeśli ktoś sam decyduje o organizacji swojego życia według takich upodobań. Jednak gdy taka właśnie osoba opracowuje plany nauczania dla innych i narzuca im swoje przekonania, sposoby myślenia, własne spojrzenie na świat… to pojawia się problem.

Zawsze będzie tak, że osoba kształtująca edukację kogoś innego narzuci swoją wizję świata, dlatego musimy być wybredni. Powinniśmy dokładnie wybierać tych, którzy zarządzają edukacją młodzieży.

Praktyka vs. technikalia

Praktyczne podejście do nauczania języka raczej nie opiera się na matematycznym zapamiętywaniu wiedzy. Polega na budowaniu umiejętności. Na przykład, profesor z zaniedbanego pokoju może uważać, że dzieci w szkole podstawowej powinny wiedzieć:

  • jak nazywa się CZAS, którym posługują się,
  • jaką ma STRUKTURĘ,
  • dlaczego jest TAKA, a nie inna,
  • jak RÓŻNI się od innych czasów.

Ale co to ma do praktyki?

Elita naukowa chwali się nawzajem, prezentując swoje genialne pomysły innym naukowcom. Zwykła masa zapracowanych obywateli uznaje starszych mędrców za autorytety i źródło wiedzy na każdy temat. Pracujący ludzie zbyt łatwo dają się przekonać i popaść w trudne i niepotrzebne ramy.

Nie podążamy za duchem czasu

Stara gwardia nadal nie rozumie realnych potrzeb, naszych potrzeb. Grają teatr w telewizji, przytaczają wątłe wyniki badań przeprowadzonych na ich zlecenie, a jedyną reformą edukacji, na jaką ich stać, jest zmiana nazwy poziomu edukacyjnego. Podstawówka, gimnazjum… co za różnica? Ta wielka, nadęta reforma tylko powiększyła chaos. Czy ta zmiana w nazewnictwie miała jakikolwiek wpływ na wynik kształcenia? Zastanów się…

A co z wprowadzaniem najnowszych badań z psychologii nauczania, neurolingwistyki itp. do publicznego systemu edukacji? Co z budowaniem poczucia własnej wartości, uczenia komunikacji przez interakcję. Stosowania jak największej ilości ćwiczeń problemowych, typu case – study.

 Dlaczego to się nie dzieje, skoro dysponujemy takimi zasobami najnowszej wiedzy? Ta wiedza przecież stawia zdobywanie nowych kompetencji językowych oraz praktyczne podejście do nauczania języka w kompletnie innym świetle.

Obecnie ci wszyscy, którzy zarządzają edukacją, wydają mi się być ciągle z tej samej generacji, która przetrwała PRL i komunizm. PRL-owskie ograniczenia wciąż dominują wśród osób, które mają kluczową rolę w wielu obszarach. Nie tylko w edukacji.

Światełko w tunelu

Oczywiście, istnieją szkoły, gdzie dyrekcję obejmuje młodsza osoba. Częściej trochę bardziej światowa i bardziej świadoma faktu, że szkoła istnieje dla uczniów, a nie nauczycieli. Zdarzają się wyjątki, to jasne. Sam muszę przyznać, że w mojej edukacyjnej podróży spotkałem wielu wspaniałych nauczycieli, którzy byli równie wspaniałymi ludźmi.

Oni od dawna rozumieli to, o czym dzisiaj piszę. Wprowadzali ukradkiem praktyczne wykorzystanie języka. Niestety, ich kariery nigdy nie rozkwitły. System, w którym pracowali, który sami tworzyli – zatruwał i stłamsił ich. Dlaczego? Otóż, dlatego że ich uczniowie rzadko osiągali doskonałe “wyniki”.

Egzaminacyjność wyklucza praktyczne podejście do nauczania języka. Tacy uczniowie rzadko stawali się laureatami konkursów. System ich tłumił, ponieważ nie działali całkowicie zgodnie z jego zasadami. Ale za to wychowankowie takich nauczycieli odnajdywali w życiu pasję i później osiągali znaczące sukcesy – na różnych poziomach.

Cieszę się, że są takie jednostki. Wydaje się, że takich edukacyjnych bohaterów jest coraz więcej. To nauczyciele z głową na karku, a nie… między nogami. Anyway, w świecie szkół prywatnych możesz znaleźć coś sensownego, Szkoła Hello założona przeze mnie, gdzie staram się od wielu już lat iść z duchem czasu, a w przypadku naszej polskiej edukacji, nawet go wyprzedzać. Z dumą stwierdzam, że  udało mi się stworzyć miejsce zarówno dla mojego rozwoju, jak i rozwoju moich uczniów, gdzie mogę wdrażać takie metody jakie odpowiadają moim uczniom.

Buntowałem się na każdym etapie nauczania…

Praktyczne podejście do nauczania języka obcego wynika u mnie z praktycznego podejścia do wszystkiego. Dla mnie nic co działo się w zerówce, w podstawówce i nawet w L.O. nie było praktyczne i bardzo długo czułem wewnętrznie, już od najmłodszych lat, że ten cały system jest durny, niedopasowany i skazuje nas na działanie szablonowe. Na wpisanie się z góry założony scenariusz, gdzie jesteśmy wykonawcami czyjegoś planu. A na końcu orientujesz się, że to nie jest Twój plan i wtedy jest już za późno.

Pamiętam też jak na studiach wychowania fizycznego, czy anglistyki często robiłem po swojemu. Trenując wyczynowo lekką atletykę w MKL Szczecin w przesympatycznym gronie ludzi, ale także ogromnych fachowców w tej dziedzinie, zdobyłem więcej wiedzy niż przez 5 lat studiów. Możliwość trenowania na najwyższym poziomie, obozy, wyjazdy na zawody i fizjologiczne działanie organizmu zbudowało moją szeroką wiedzę na temat szeroko rozumianego sportu. Wtedy na uczelni IKF-u nie miałem nawet szans na zdobycie 5%tej wiedzy. A mój klub MKL Szczecin, w tamtych czasach jeden z najlepszych w Polsce, taką szansę mi dał. Studia skończyłem tak ,by the way, z jakimś tam papierkiem, ale wiedzę i praktykę zdecydowanie wyniosłem z bieżni i ze stadionów.

Speak your mind

Podobnie było z angielskim. Uczelnia, na której studiowałem poza papierkiem nie oferowała wiele więcej. Na szczęście znalazłem pracę jako lektor angielskiego w prywatnej szkole, która nauczała metodą bezpośrednią. Kilkanaście godzin dziennie nauczania, mówiąc tylko po angielsku, przez 5 dni w tygodniu przez 5 lat dało mi niesłychaną wprawę w mówieniu. Miałem możliwość uczestnictwa w warsztatach, szkoleniach, gdzie doskonaliłem praktyczne umiejętności zarówno nauczania angielskiego jak i poprawnej wymowy, akcentu, wyrabiania kontaktów międzyludzkich. To wszystko zmieniło mnie jako człowieka. Dostrzegłem, że to jest prawdziwa wartość korzystania z języka angielskiego. Dodało mi to poczucie pewności siebie, stałem się bardziej rozmowny, towarzyski, otwarty i bezpośredni w kontaktach. W międzyczasie na uczelni, moi profesorowie dziwili się, że tak szybko opanowałem płynność mówienia i egzaminy zdałem na piątkiJ I to wszystko nie dzięki systemowi, ale właśnie wbrew jemu. Poszedłem własną drogą, jak zwykle pod prąd, bo wiedziałem, że nasza edukacja jest ułożona tak jakby ślepy prowadził kulawego. No nie, ja się temu nie chciałem podporządkować no i bardzo dobrze!

Wiedziałem i czułem, że szkoła to nie jest normalne życie. Widziałem w tym coś niezgodnego z naturą i naturalnym rozwojem. Wiedziałem, że nie dam się sprowadzić do roli trybika, więc od najmłodszych lat zwracałem uwagę na wszystko, co w tej szkole było niezadowalające. Zacząłem czerpać z tego, co możliwe, zacząłem dobrze się bawić i… oszukiwać. Tak, system edukacji uczy jak oszukiwać. Nic dziwnego, kiedy Ty chcesz praktykować, a oni Ci na to nawet nie pozwalają…