
Po bardzo ciekawym roku pracy, która tak naprawdę jest dla mnie czymś więcej niż codzienną nauką angielskiego – to dla mnie zbiór satysfakcji z osiągnięć moich uczniów, w ramach nagrody, wybieram się w rowerową podróż w nieznane.
Ale zanim zacznę pakować swój rower i pomknę przez pół Europy, zasypiając gdzieś na alpejskiej łące, przez myśl przebiegają mi jeszcze sukcesy moich uczniów. Napędzają mnie one do działania i nadają sens mojej pracy. Dlaczego?
A dlatego, bo
Janek w końcu się otworzył i pięknie mówi pełnymi zdaniami
Marysia uwierzyła w siebie i zaczęła pisać do przyjaciół w sieci
Krzysiu zaczął wyciągać wnioski z porażek i nie boi się
podejmować ryzyka.
Piotrek przestał się przejmować co o nim myślą inni, więc nie
czuje się gorszy nawet jeśli ktoś jest lepszy od niego, ponieważ
uczy się w swoim tempie
Robert wypracował swój system nauki słówek, co motywuje go
codziennej pracy
Pan Przemek zaczął pozyskiwać klientów z innych krajów, bo to
do jego stoiska na targach w Düsseldorfie zaczynają
przychodzić klienci, a nie on chodzi do nich.
Marcin dostał pierwszego maila od kolegi którego poznał na
wymianie szkolnej w Londynie. Na lekcji pyta się mnie w jakim
czasie ma odpisywać, ja mu odpowiadam: pisz tak jak dyktuje Ci
serce, co czujesz i myślisz. Reszta przyjdzie później, ważne byś
nie utracił zapału
Wszyscy bez wyjątku osiągnęli postęp. I wcale nie ten wyrażony oceną przez zdesperowanego nauczyciela, który nie lubi swojej pracy. Postępem są ich historie, emocje i uczucia, których nie jest w stanie wyrazić żadna cyfra.. To są ich przygody , nawiązane przyjaźnie i motywacja do dalszej nauki. Dostrzeżenie, że mówienie po angielsku to dopiero pierwszy przystanek, kolejny, to ten, co z tym angielskim zrobisz i jak przerodzisz go w swój własny sukces. Ja mam przyjemność towarzyszyć im w tej podróży, widzieć jak zmieniają swoje spojrzenie na świat i zaczynają go chwytać pełnymi garściami.
Z poczuciem tak przepracowanego roku, tym razem to ja ruszam w swoją podróż , a gdzie…?
O tym już niebawem. Na pewno będzie wesoło, spontanicznie i przede wszystkim przed siebie: bez planu, bez wyznaczonego celu, ale z nadzieją na wielką przygodę. O tym już niedługo..



Też postaram się chwycić świat garściami. Jak zawsze spotkam ciekawych ludzi, którzy mnie zainspirują. Porażki (a te na pewno się zdarzą) z pewnością nauczą mnie czegoś nowego i przekonam się jak wielu rzeczy jeszcze nie wiem. Podobnie jak moi uczniowie każdego dnia będę osiągał postęp podczas jazdy, ale nie ten wyrażony w liczbie kilometrów, ale emocjami, przeżyciami, ilością wylanego potu na alpejskich szczytach… o czym już niebawem się z Wami podzielę